Już nigdy nie
popełnię tego błędu, obiecałam to sobie. Nie odcięłam się od 3 najlepszych
przyjaciół, od rodziny i miasta, w którym żyłam zawsze po nic. Nie powtórzę
tego tutaj, w Londynie. Zmieniłam się tak bardzo, dawna Ania poszła w
niepamięć, został tylko jeden nawyk, który mam na nogach. Nevermind. Kiedyś
zadałam sobie pytanie czy warto zmieniać się dla ludzi. Odpowiedź zabrzmiała
tak, zmieniam się co roku, na lepsze? Na bardziej przystosowaną osobę, byłam
kiedyś tak dobrym człowiekiem. Naprawdę, przejmowałam się tym co czują ludzie
tak bardzo! Aż pewien człowiek wykończył mnie. Byłam po tym w tak wielkiej
depresji, wyszłam z niej zupełnie sama, dzięki temu zdałam sobie sprawę, że
moje życie jest gówno warte, nie boję się swojej śmierci. Boję się jedynie
jednego. Wibruje mój cienki telefon.
-Halo, Aniu
przyjdziesz?-słyszę męski, delikatny szept.
-Po co?-wiem jaką
odpowiedź chcę usłyszeć.
-Wiesz jak ważna dla
mnie się stałaś, jesteś praktycznie wszystkim.-mówi ściszając ton jeszcze
bardziej.
-To twoje życie, twoje
wybory.-mówię dosyć obojętnym głosem.
-Aniu, wy jesteście tak
różne, a ja się uzależniam od ciebie.-odpowiada, widzę w myślach jego łzy.
-Niepotrzebnie się
pojawiłam.-rozłączam się, wyłączam telefon, usypiam.
Biorę kilka łyków
dobrej whiskey i wchodzę do kuchni, czyta gazetę, nie uśmiecha się widząc mnie.
Podchodzę do niej, podnosi wzrok, obojętnie.
-Aaron, to już
jutro.-zaczyna poważnym tonem.-Ja widzę.
-Co?-pytam naprawdę
zdezorientowany.
-Widzę, że mnie nie
kochasz, od naprawdę dawna. Nie przerywaj mi.-mówi widząc, że otwieram
usta.-Jeżeli mam być szczera, moim zdaniem to też już nie istnieje. Długo
czekałam na tę rozmowę i czuję się 2 kg lżejsza. Wyjeżdżam jutro, nie mam ci
nic za złe. Musimy poinformować rodzinę, że ceremonii nie będzie. Zaraz
zadzwonię do mojej mamy, żeby zadzwoniła do mojej części, ty zadzwoń do swojej
i powiedz jej to samo. Aaron od roku wiedziałam, że to tak się skończy. Żegnaj,
kochałam cię.-kończy, uśmiechając się i idąc do swojej sypialni.
Siadam na kanapie. Nie
wierzę w to co się stało. Nie wiem nawet czy się cieszę, chyba tak. Ale troszkę
zabolało. Dała mi kosza, cieszę się, chyba bardzo rzadko w takich sytuacjach to
się zdarza. Czuję się szczęśliwy, wolny od niszczącego uczucia.
Kocham tak naprawdę jedną
kobietę, kocham ją nieodwzajemnionym uczuciem, tak bardzo mnie pociąga, nie
wiem nawet co w niej jest tak niezwykłego. Chyba to, że tak trudno ją mieć.
Owinięcie kobiety wokół palca od czasu, gdy zniknął mi trądzik nie stanowiło
absolutnie żadnego problemu. Uśmiech, puszczenie oczka, miłe słówko i mogłem
mieć każdą. Nie wykorzystywałem tego daru-mając siedemnaście lat poznałem moje
ex-wszystko, Colleen, piękną, blondwłosą blondynkę o dużych, kasztanowych
oczach. Nigdy nie pomyślałem nawet o zdradzie, każda inna kobieta była dla mnie
całkowicie aseksualna, nawet modelki z pokazu Victoria’s Secret. Teraz mam
praktycznie identyczną sytuacje, tylko bardziej dorosłą, świadomą. Gdy oglądam
telewizję i słyszę kobiecy głos o słowiańskim akcencie od razu moje myśli krążą
wokół Anny, o której nie wiem nic poza tym, że jest Słowianką, ma na imię Anna
i przyjaźni się z Mesutem. Ona wie o mnie wszystko, to co czuje, kim jestem.
Wszystko, jestem pewien, że już doskonale rozszyfrowała jakim jestem
człowiekiem, jest naprawdę inteligentna i dojrzała. Colleen kiedyś też mi się
taka wydawała, tylko w ciągu ostatniego roku zrobiła się pustą koleżanką Lauren
Neal, na dodatek z odrostami i brwiami od szklanki. Ale naprawdę pomyliłem się
w tej sprawie, Colleen jest cholernie spostrzegawcza i odważna, tak wiele jej
zawdzięczam. Przy jej boku stałem się piłkarzem światowej klasy, dojrzałem i
dzięki niej jutro nie popełnię błędu życia. Biorę w ręce białą kartkę, na
której piszę zwykłe dziękuję, zostawiam to pod jej pokojem, rozdział uważam za
zamknięty.
Czy
mogę go kochać? Przepraszam, jest za dobry. Za dobry, żeby niszczył mnie, lub
żebym ja niszczyła jego. W każdej sekundzie mówię sobie, że uwolniłam się od
czarującego Krakowiaka. Jaka jest prawda? Gdy wejdę w nasze wiadomości z
‘dobrych’ czasów łzy lecą mi z oczu jak szalone. Ze zwykłej wiadomości
dotyczącej związków chemicznych mógł zrobić coś takiego, że czułam się
najważniejsza na świecie.
-Anusiu,
spróbujmy tak jak w Titanic’u!-mówi podnosząc drobną dziewczynę za ręce tak jak
Leonardo Di Caprio podnosił Kate Winslett.-Kochanie mogę cię wziąć na ręce i
nosić jak do ślubu? Nagrywajcie to!-podnosi ją i uśmiechnięty oświadcza
wszystkim stronom świata jak ważna dla niego jest. Wszyscy patrzą się
zazdrośnie na miłość.-Pocałuj mnie, proszę, to moje urodziny.-szepcze jej do
ucha, gdy wszyscy już poszli. Ona się zgadza. Najlepszy moment w jej życiu. Tak
myślała, tak naprawdę jest to najbardziej żałowana chwila. Wszystko się
zmienia, staje się dla niego nikim. Uczucie kończy się w kolejnych kilku
dniach, wygasa tak boleśnie jak pięknie się paliło.
Ma już inną, przytula
się do niej tak jak do Ani, jest tak romantyczny, a ona tak samo zakochana. Ale
to nie jest takie samo, to się różni bardzo. Czym? Delikatnością, czyli tym na
czym polega miłość. Mijają miesiące, Ania czuje się nikim, powoli zapomina o
tym co było, jest już tak blisko wygaśnięcia uczucia z jej strony. Podchodzi do
niej, kładzie ręce na biodrach ‘kochanie’, ‘wyglądasz tak pięknie’. Nadzieja
rodzi się na nowo, a on zapomina. Widzi jak kocha każdą-jej przyjaciółki, jej
wrogów, znów na chwilę wraca do niej. Błędne koło, które łamie serce i
powoduje, że ona nie umie już kochać. Nigdy go nie miała.
Miał w
sobie coś takiego, że kilkami sztuczkami rozkochiwał w sobie każdą dziewczynę.
Wysłuchiwałam jaki cudowny jest, jak krzywdzi od przyjaciółek. Nikt nie
wiedział co między nami było. Minęły lata, widzę jaką kurwą jest , ale nie
przestanę go kochać. Przepraszam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Króciutki, ale trochę zmieniający
rozdział. Kolejny pojawi się już w przyszłym tygodniu! Piszcie co sądzicie o
sytuacjach przedstawionych, o Ani, Colleen, Aaronie, tajemniczym chłopaku z
Krakowa :)
Niestety muszę wspomnieć o
wczorajszej porażce, bolała naprawdę, nie sądzę, że uda się odrobić strarty,
ale nei tracę wiary. Nie przejujmy się, skupimy się na lidze i innych
pucharach, COYG!
Oh yeah :)
OdpowiedzUsuńAnia,Ania...co ja mogę o niej napisać??? Kurde,ciekawi mnie ten chłopak z Krakowa :) Colleen mi po raz pierwszy w życiu czymś zaimponowała,no bo wreszcie do niej dotarło,że Rambo jej NIE kocha...."...Colleen kiedyś też mi się taka wydawała, tylko w ciągu ostatniego roku zrobiła się pustą koleżanką Lauren Neal, na dodatek z odrostami i brwiami od szklanki. ..." Sikam ze śmiechu :*
A co do Azzy to..Ojejaaaaaaaa ,on ma być z Anką i koniec ♥
Co do meczu....trudno,ale ciągle mamy szanse i po prostu trzeba dać z siebie wszystko....COYG ♥
O chłopaku z Krakowa na pewno będzie więcej w przyszłych rozdziałach ;) Jeszcze telenowela miłosna trochę potrwa! <3 Dziękuję za komentarz <3
UsuńTajemniczy chłopak (K.?) mi zawsze będzie się kojarzył z chłopakiem, którego ja kiedyś znałam. Za dużo wspólnego mają, żebym nie mogła patrzeć na niego przez pryzmat własnej przeszłości. Życzę Ani, żeby się od niego w końcu uwolniła, bo nie ma nic gorszego niż demony z dawnych czasów. Podejrzewam, że Aaron z chęcią by jej pomógł uporać się z przeterminowanymi problemami tylko, że sam się od niej uzależnia. Ciekawe kto kogo szybciej zniszczy - Aaron Anię, czy odwrotnie.
OdpowiedzUsuńColeen podjęła mądra i jedyną słuszną decyzję.
I zapraszam do siebie na nowość, pozdrawiam serdecznie!
Ja pisząc o K. też myślę o pewnej osobie,z którą historia jeszcze się jednak nie zamknęła.
UsuńZaraz przeczytam <3
Hmm...
OdpowiedzUsuńColleen podjęła mądrą i dojrzałą decyzję. Jestem ciekawa co też wymyśliłaś z "K"?
Mocno kibicuję Aaronowi i Ani.Oni muszą być razem! Mam nadzieję, że nie zechcesz ich w dalszych rozdziałach rozdzielać ! :D
Życzę weny i pozdrawiam!
O K. będzie dużo więcej już w kolejnym rozdziale!
UsuńOoo telenowela potrwa jeszcze jakiś czas hahaha ;)
Dziękuję bardzo!
Jak masz ochootę to zapraszam: Love by Suicide: Rozdział V http://love-by-suicide.blogspot.com/2014/02/rozdzia-v.html?spref=tw
OdpowiedzUsuń