Budzisz mnie pocałunkiem, myślisz, że jest tak samo, jestem tą samą osobą, nic się nie wydarzyło. Wszystko się wydarzyło, zmieniło się. I nigdy już nie będzie takie same. Wstaje z łóżka i jem przygotowane przez ciebie śniadanie. Byłam taka sentymentalna, kochałam moje zauroczenie, byłam zakochana we wspomnieniach. Myślałam, że miłość jest najsiniejsza, że umie wygrać ze wszystkim i kiedyś zatriumfuje. Idziesz na trening, całuję cię w usta, udając uczucie takie jakim kiedyś dażyłam K. Nie jestem dobrym człowiekiem, który nie krzywdzi. Jestem wręcz złym człowiekiem, który umie krzywdzić tych, których kocha. Łamie swoje zasady, łamie prawdy życia. Kiedyś będzie lepiej, dojrzeje, zmienię poglądy, teraz jestem młoda i wolę żyć bez przekonań. Nie zamierzam juz wylewać łez przez facetów. Mam jeden przystojny problem-Aaron Ramsey. Facet, który kocha mnie ponad wszystko. Normalnie miałabym to gdzieś, ale jest tak dobry, tak fascynujący. Trochę udaję, a trochę nie umiem udawać. Udaję, że jest dla mnie taką miłością jaką był K, bo nie umiem udawać, że jest nikim. Pozwolił mi wyjechać niemając pojęcia o co chodzi, był zdezorientowany, ale zaufał mi i dał możliwość realizacji planów.
Czuję sie mimo wszystko, w tej chwilii, w tym momencie, w jego ramionach tak dobrze, bezpiecznie, szczęśliwie. Nawet gdy nie jestem z nim fizycznie, jak teraz, czuje, żę jest koło mnie i chroni mnie, dosłownie ciągle czuję jego ramiona na swoim ciele. Pytanie brzmi tylko ile wytrzymam, co Aniu, ile wytrzymasz? Nie znam siebie na tyle żeby przewidzieć co będzie.
Aaron dzwoni do mnie, słyszę odgłosy bawiących się w szatni mężczyzn po dobrym treningu, on nie uczestniczy w tym, dzwoni do mnie.
-Co się stało?-pytam, bo nie sądzę, że chce mi powiedzieć, że udał mu się trening.
-Dziś urodziny obchodzi Tomas, pójdziemy do niego na 20?-zostawia mi wybór.
-Jeżeli chcesz to oczywiście.-staram się dać tej relacji choć troszkę z siebie.
-Jesteś najlepsza.-rozłącza się. Kłamie. Krzywdzę go, wiem to. Aaron jest takim człowiekiem, który nie pokazuje, że cierpi, że go boli osobom, które kocha. Co ja czuje do niego, no Boże. Kocham go, ale nie całym sercem, nie szaleje z miłości. Może już nie umiem. Ale przecież właśnie kto umarł z miłości dopiero nauczył się kochać. Jeżeli tak wygląda prawdziwa miłość to jest jak lizanie loda przez papierek. Obsesją było to co czułam wcześniej do Krzyśka, ale czerpałam wszystkim co mogłam. Brałam uczucia garściami, teraz je tylko dotykam. Może on, Aaron nie jest tym jedynym. Tylko w takim razie kto nim jest. Aaron jest idealny, przystojny, kochający, dobry. No czego chcieć więcej. Krzysztof był draniem to bylo w nim najbardziej pociągające. Każdy mężczyzna ma w sobie trochę drania, trzeba w nim to odkryć, dobro można odkryć, zło można zamazać. Da się jeżeli chcemy. Nauczyłam się właśnie, że jedynym ograniczeniem jest niebo, jestem w stanie zrobić wszystko, nikt nie może mnie zatrzymać, wystarczy uwierzyć. Nauczyłam się, że ostatecznie wszystko będzie dobrze, jeżeli na końcu jest źle, to nie jest to jeszcze koniec. Zawsze może być gorzej, jeżeli nie może być gorzej, może być tylko lepiej. Opanowałam już dużo, tylko ciągle nie mogę zrozumieć czemu wszystko czego dotykam umiera. Jest we mnie coś, coś co muszę zmienieć. Jestem piękna, mam klasę, mam ciało, na pierwszy rzut oka czuje do mnie coś każdy, ale czar mija. Od zawsze tak było, od zawsze. Może Aaron jeszcze nie odkrył tego diabła we mnie? Pewnie zabolałoby gdyby on też sie ode mnie odwrócił.
Ubrana w chabrową suknię, ze starannym makijażem, pachnąca drogimi perfumami łapię za dłoń Aarona, wchodzimy do lokalu ludzi, na oko jest ze 30 osób, zajmujemy stolik razem z Mandy i Mesutem. Rozmawiamy, a chłopcy piją duże dawki alkoholu (jutro nie ma treningu). Około północy Mandy odwozi ledwo żywych chłopaków do domu, potraktowali urodziny kolegi jako odprężenie, które naprawdę im się należy. Siadam przy barku sącząc najlepszy alkohol pod słońcem, mianowicie Malibu. Boże ten smak kojarzy mi się z cudownym życiem w odległej przeszłości, gdy byłam tak kurewsko szczęśliwa, miałam wszystko, ale nie potrafiłam tego docenić. Pieniądze, miłość, przyjaciele, rodzina, wszystko było w stanie 10/10. Zaczęło się psuć, aż się zjebało. Aż się skończyło. Jeden, drugi, trzeci drink przeszłości, powoli zaczynam tracić zdrowy rozsądek. Dostaję smsa od narzeczonej Mesuta, że została w domu. Żeganm się z państwem Vermaelen i wychodzę z lokalu. Czuję taką wolność, poczucie trwającego marzenia. Mieszkam w Londynie, za rok zaczynam studia, jestem piękna, świat stoi przede mną otworem, naprawdę, nie żartuję. Idę nie czując ogarniczeń nad Tamizę, muszę pomyśleć o wszystkim co było, jest i co będzie. Wszystko chcę dokładnie przeanalizować. Błędy, które popełniłam, te które popełniam i które będę popełniać. Siadam na zimnym, listopadowym piasku czując podmuchu nieprzyjemnego wiatru. Wcale mi to nie przeszkadza. Czuję dotyk w ramię, znajoma twarz, nawet bardzo znajoma, to zwidy? Nie, mogę wypić wszystkie wódki świata, a jego poznam zawsze. Robin van Persie, kolejny mężczyzna z przeszłości. Tym razem idol. Smak Malibu przypominał mi też jego gole, jego gesty, jego słowa, ból po jego odejściu.
-Nie zimno tu tak?-okrywa moje ramiona, kurtką.
-O co kurwa chodzi?!-wymyka mi się polskie przekleństwo, jestem pewna, żę zrozumiałe dla każdego. Uśmiecha się w swój spsosób.
-Zajęła pani moje miejsce, widzi pani ten blok?-pokazuje na apartamentowiec koło rzeki.-Mieszkam tu zawsze, każdej nocy, którą spędzam w Londynie częściowo spędzam tu.-Ciarki, dreszcze, zimne poty, gorąca od marzeń głowa, tak naprawdę sama nie wiem co czuję, chyba już nie żyje, lub śpię.-Dobra żartuje, widziałem cię na urodzinach Tomasa, przyjaźnimy się. Jesteś z Aaronem?
-Tak.-byłam pewna, że widziałam go gdzieś w tłumie ludzi na tych urodzinach!
-Wiem, że mnie nienawidzisz, rozumiem ciebie i innych, nawet nie wiesz jak kurewsko tego żałuje. Nie będę udawać, gdybym kochał ponad wszystko, nie odszedłbym. Nie rozumiesz tego, wiem, ale trochę empatii, żyłem w piekle, myślałem, że Czerwone Diabły odmienią to co mam, byłem takim idiotą. Zrobiło się tylko gorzej.-mówi patrząc w wodę.
-I co? Mam teraz rzucić ci się na szyję? Nic to dla mnie nie zmienia. Tłumaczyłeś się, że jesteś piłkarzem dla nas, więc jako kogo mam cię traktować? Nie znam cię człowieku, traktuję cię jako piłkarza-zdrajcę, nic tego nie zmieni, bo nie masz honoru, rozumiesz. Gdyby to chodziło o to o czym mówisz grałbyś teraz w Juventusie, lub Barcelonie. Jesteś geniuszem, chcieli cię.-nie udaję melancholijnego nastroju, spieprzył sprawę.
-Wiedziałem, że to będzie najgorsze, wiesz. Wiedziałem, że spotkam osobę jak Ty, której mimo chęci nie przeszczekam. Zrozum, życie nie jest tylko białe i czarne, kolory da się mieszczać, tak jak wszystko inne.
-Masz rację. Tylko jesteś hipokrytą, wiesz? Skoro jesteś i piłkarzem i człowiekiem, to czemu nie pokazałeś nic z twojej ludzkości-honoru, empatii?-nie odpowiada patrzy na mnie zamurowany.-Przepraszam, nie powinnam się tak do ciebie zwracać, nawet się nie znamy. Pójdę po prostu, bo nie działasz na mnie kojąco.-oddaje mu kurtkę i zaczynam odchodzić.
-Poczekaj, proszę. Chcę tylko żebyś wiedziała, że nikt nigdy nie pozostawił we mnie tyle moralnego burdelu co ty.-uśmiecham sie zwycięzko jako Kanonierka z krwi i kości.-Ale nic to nie zmieniło, wiesz dlaczego odszedłem? Chciałem popracować jeden sezon i mieć mistrzostwo. Nie lepiej osiągnąć coś niesamowitego wykładająć 50% z siebie, niż wypruwać z siebie żyły i nic nie osiągnąć? Trzeba mieć spryt, nie gorącą głowę marzyciela.-pokonałam go, więc wyciągnął broń poniżej pasa, musiał się zrewanżować póki ma okazję.
-Jesteś takim hipokrytą, a nie rozumeisz, że nie cofniesz przeszłości. Już coś powiedziałeś, nie wyczułeś mnie, widzisz jesteś słabszy, musiałeś się cofnąć, ale nic to nie dało, to nie możliwe.-mówię najspokojniej jak umiem, tym go rozwcieczam.
-Czasem porażka potrzebna jest do sukcesu. Takim właśnie sposobem nie masz pojęcia kim jestem i co myślę.- biorę do ust oddech i mam ochotę wykrzyczeć mu na cały Londyn, że jest najgorszy, że go nienawidzę, przykłada swoje usta do moich i całuje. Nie potrafię się oprzeć. Zobaczysz, zobaczysz, że jeszcze się zrewanżuje panie van Persie. Uderzam go w twarz i odchodzę, słyszę tylko 'wygrałem' w oddali. To nie tak.
_________________________________________________________________________________
Przepraszam za malutkie opóźnienie, ale mam ciężki okres, myślę, że kolejny rozdział pojwi się za blisko 3-4 tygodnie. Dziękuję wszystkim za przeczytanie i zachęcam do komentowania.
Komu kibicujecie w Champions League?
Wreszcie jesteś! :3
OdpowiedzUsuńJa w LM mam serce rozdarte,bo Kanonierów nie ma, a Real i Bayern grają przeciwko sobie.....:'(
Robin???Van Persie??? Judasz??? Van Pussy??? Zdrajca??? Van Who??? Serio????????????? O_o OMFG ty tu u siebie masz judasza!!!! :D
Ale (mimo że go nie lubię) to fajnie,że kolejny bohater do kolekcji ]:->
Aaron <3 Jaki to słodki chłopiec...awwwwwwwwww :*
Nie zmieniam zdanie...Wyślij tego mojego Rambo do jakiegoś burdelu, czy coś bo jest za idealny po prostu....
Dawaj szybko nowy i informuje ,że dziś u mnie bd trójka na http://gunner16.blogspot.com/
Życzę weny i wysyłam buziaki :*******
Dobra informuję,że u mnie nowy :)
Usuńhttp://gunner16.blogspot.com/2014/04/rozdzia-iii.html
Już myślałam, że o nas zapomniałaś. :)
OdpowiedzUsuńAaron jaki milutki *_* Aż ma się ochotę go przygarnąć. XD
Nowy bohater- miło. Mam nadzieję, że Robin się jeszcze pojawi. :)
A co do LM, to teraz tylko pozostali mi tylko Królewscy. Po cichu liczę na finał Real - Atletico. :P
Pozdrawiam i życzę weny :*