-Kochanie
odezwij się!-puka do toalety, w której siedzę.
-Daj spokój idź tańczyć, gorzej się poczułem.-mówię starając
się zachować pozory trzeźwości, kończę zdanie kończąc butelkę Jack’a Daniels’a.
-Czekam na ciebie za 10 minut przy stoliku!-krzyczy
zdecydowanym tonem i trzaska drzwiami łazienki. Problem nie jest w tym, że się
upiłem, tylko w tym, że życie jest beznadziejne, przynajmniej moje życie.
Otwieram drzwi łazienki i idę przemyć twarz wodą, jestem w stanie zachować
pozór jedynie lekko wstawionego, bo nie wypiłem aż tak dużo. Idę do barku i
biorę wodę z lodem, myśląc jak wytłumaczyć Colleen moją chwilę słabości idę do
miejsca, w którym się umówiliśmy. Woda wypada mi z ręki, a ja wpadam na jakąś
brunetkę z orlim nosem.
-Przepraszam najbardziej, to było zupełnie
niechcący!-tłumaczę się wycierając jej sukienkę w talii serwetką leżąca na
blacie baru.
-Wiem, że to było niechcący, ale następnym razem mógłby pan
uważać!-krzyczy, aż nagle otwiera zdumione oczy.
-Aaron Ramsey?! Och Boże dziękuję za mistrzostwo! Ale nawet
pan musi uważać, niezależnie nawet od ilości whisky wypitej przez pana.-mówi z
ironicznym uśmiechem i ewidentnie zła na mnie odchodzi z miejsca zbrodni.
Szczupła sylwetka kobiety oddala się z wielką gracją, a ja kieruję się w stronę
stolika, przy którym siedzę z Colleen i Walcott’ami uważając na każdy mój ruch.
Podchodzę do blondynki i szepcze jej do ucha, że musiałem się ogarnąć i
wszystko jest dobrze starając się stworzyć pozór miłości. Nie kocham jej, nie
chcę z nią być, muszę zmusić się do uczucia, bo nie zostawię jej przed ołtarzem
samej, zbyt wiele dla mnie zrobiła.
Siadam do
stolika, w którym Mesut dyskutuję o czymś z Lukasem Podolskim, nie przerywają
rozmowy, on stara się mi ufać. Oczywiście rozmawiają o całym życiu Ozila, czyli
Mandy, chyba Mesut już wie, że nigdy jej nie zostawi nawet jak ona będzie go
zdradzać w porządku dziennym. Popijam szampana, a do lokalu wchodzi właśnie ona
– Mandy, policzkuje go na oczach wszystkich, a mnie wyzywa od najgorszych
mówiąc, żebym odpierdoliła się od ich życia, po czym wybiega z imprezy, Niemiec
najwyraźniej zadowolony z tego, że dziewczyna jednak go kocha wybiega za nią,
gdy łapie ją gdzieś za drzwiami spokojnie tłumaczy wszystko, po czym klęka na
kolanach i prosi o rękę. Mandy bez wahania zgadza się składając soczysty
pocałunek na jego ustach. Wszyscy na raucie biją brawo narzeczonym, a Mesut
bierze swoją wybrankę na ręce i prowadzi do stolika, przy którym wcześniej
siedział ze mną i państwem Podolskimi. Piękna wybranka Niemca przeprasza mnie z
całego serca wiedząc już kim jestem. Ja dając zachować im prywatność odchodzę
do stolika i siadam przy barze, jak się za chwile okazuje – obok Aaron’a
Ramsey’a.
-Przepraszam jeszcze raz.-mówi speszony Walijczyk gdy ja
zamawiam drinka. Jako odpowiedz uśmiecham się nieśmiało. Ja wyjmuję telefon i
widzę, że mam nieodebraną wiadomość od K. serce bije mi szybciej, czytam, że
nie jest już z Anią, że ciągle o mnie myśli i tęskni. Rzucam najczęstsze
polskie przekleństwo pod nosem i szybko popijam drinka chowając twarz pod
długimi palcami z czerwonymi, długimi paznokciami. –Mogę jakoś pomóc?-pyta
przysuwając się do mnie sąsiad.
-Nie, nie może pan. To moja sprawa, mój problem, ja wiem o
co w nim chodzi, nie pan i nie zamierzam się panu z niego zwierzać, bo wbrew
pozorom w ogóle pana nie znam.
-Wie pani kim jestem? Jestem Walijczykiem po 20, męczącym
się z każdym dniem, z milionem dylematów w głowie. Nie wiem czy ma pani to
ochotę słuchać, ale opowiem swoją historię. Za nieco ponad miesiąc-34 dni jest
mój ślub, ślub z dziewczyną, którą znam od urodzenia, której tak wiele
zawdzięczam i tak bardzo ją kochałem. Teraz nic do niej nie czuje, jest dla
mnie przeszłością, nie mam z nią nawet o czym rozmawiać. Nie wiem czy ja jestem
inny, czy ona. Wydorośleliśmy i nasz związek opiera się na wdzięczności. Ja nie
wystawię jej, wezmę ją za żonę, bo nie jestem świnią, pewnie nie będę
szczęśliwy, ale będę żyć w pozorach, a nie jako skurwysyn, który wystawił
kobietę dla, której jest wszystkim i która kiedyś mu bardzo pomogła, która była
dla niego wszystkim. Będziemy mieć dzieci i będziemy żyć w pozornej miłości,
tak umrę i nie przeżyję tego życia tak jak tego pragnąłem.-skończył. Już go
znam.
-Miło poznać.-odpowiedziałam szlochając wewnętrznie.-Nie
umiem ci pomóc, sama w sobie mam zbyt wiele problemów. Nie opowiem ci o nich,
bo nie zrozumiesz mnie i nie chcę. Nie idź za głosem serca, bo jest
głupie.-mówię i idę w stronę stolika młodych narzeczonych. Żegnam się i idę do
domu, zdejmuje szpilki i robię to co robiłam zawsze w takich sytuacjach, idę
pod prysznic z dwoma przedmiotami mojego ukojenia. Nie robię tego tylko by
ulżyć, ale po to żeby uciszyć serce, bo nie słyszę rozumu. Tak działam od 5 lat, nikt nie wie, że w taki
sposób radzę sobie z problemami. Płaczę już coraz mniej, delikatnie wycieram
się ręcznikiem i wychodzę z łazienki, w której według mnie pięknie
pachnie. Obiecałam sobie, że w Lodynie
będzie inaczej. Niestety. Nie odpisuje mu, może dam radę olać go tak jak on
olewał mnie. W bólu i rozmyślaniach usypiam.
20 dni do ślubu,
na pewno będzie zajebiście! W złości ironizuję wszystko o czym myślę. Powoli
godzę się z tym, że wezmę ślub z Colleen i będziemy ‘szczęśliwi. Ruszam nogami
coraz szybciej oglądając letni, londyński park, czuję uderzenie w klatke
piersiową, upadam, ktoś we mnie wpadł.
-Przepraszam!-słyszę delikatny, kobiecy głos, który
ewidentnie skądś znam. To ona!
-Niech pani uważa!-śmieję się mówiąc ironicznie naśladując
kobietę, przed którą wczoraj się otworzyłem. Szczerze ją polubiłem, bo jest inna.
Widzę, że stoi koło niej jak zawsze uśmiechnięta narzeczona naszego tureckiego
Niemca, Mandy.
-Przynajmniej niczego na pana nie wylałam.-odpowiada
chichocząc i podając mi dłoń.
-Mów mi Aaron, w końcu już mnie znasz. I tak ogólnie to
cześć Mandy.
-Cześć Aaron.-mówi odbierając smsa.-Skarbie muszę już
lecieć. Miłego dnia!-mówi całując w policzek Panią Tajemniczą i uśmiechając się
do mnie.
-Może poszłaby pani ze mną na kawę?-oferuję wspólne
popołudnie kobiecie, której imienia wciąż nie znam!
-Tylko niczego na mnie nie wylej.-odpowiada dość sceptycznie,
ale z uśmiechem.
Jesteśmy już piątą godzinę w londyńskim barze, a ja wciąż
nie znam jej imienia, ja mówię, ona słucha, ale ewidentnie to lubi. Daje mi
rady, które są mądre. Pomaga mi pokochać Colleen.
-Mam na imię Anna.-mówi nie wiadomo dlaczego. Dlaczego w tym
momencie, dlaczego tak późno.
-Anno chcę, żebyś wiedziała, że jesteś niesamowita.-podsuwam
się i trochę upojony alkoholem delikatnie całuję.
-Aaron zajmij się Colleen.-mówi. Obejmuje ją i mówię, że
zadzwonię. Wychodzi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cieszę się, że wyrobiłam się w terminie, a jak wyszedł mi rozdział oceńcie sami. Akcja dopiero się rozkręca, a kolejny epizod powinien pojawić się tu za 2-3 tygodnie, zależy od natężenia nauki. Oceniajcie w komentarzach i zapraszajcie do siebie :)
Matko Święta!!!! :)
OdpowiedzUsuńChyba się dziś rozpiszę,bo wreszcie czuję,że mogę :)
Na samym początku zajmę się Anią.....Kurde,jak ja jej zazdroszczę! :D
Kontakty z Mesutem,Poldim no i ofc z Rambo......♥
Colleen już wcześniej mi się nie podobała,a teraz to już w ogóle ,nadęta lafirynda :/ Niech Aaron te ścierwo rzuci w cholerę!!! Po co mu to?Po co mu ona??? Dobra,dobra nie chcę jej zostawić,bo tyle dla niego zrobiła....Gadka szmatka ,jakbym była na jego miejscu,ani sekundy bym z nią nie wytrzymała :D Ten całus Azzy.....Rozmarzyłam się :******** ♥ ♥ ♥ Mandy jest dziwna,ewidentnie :P A biedny Mesut lata za nią jak pies za kiełbasą,za przeproszeniem.....Interesuje mnie przeszłość Anki .... Czekam na nowy....
Oczywiście informuj mnie na: http://gunner16.blogspot.com/
Buziaczki :***** ♥
Dziękuję za komentarz, napewno będę informować i w wolnym czasie poczytam! <3
UsuńPrzepraszam, że tu:
OdpowiedzUsuńZapraszam na kolejny po przerwie rozdział: Love by Suicide: Rozdział III http://love-by-suicide.blogspot.com/2014/02/rozdzia-iii.html?spref=tw
Spotkać Aarona w takiej sytuacji- bezcenne! Ja też bym tak chciała (mógłby nawet oblać mnie wiadrem wody! :D).
OdpowiedzUsuńMesut mnie powala. No bo czy on jest tak beznadziejnie "zakochany", że nie zauważa niszczycielskiej siły Mandy?
Zdecydowanie chce więcej Ani, dużo więcej!
Pozdrawiam i życzę weny! <3
Mesut ma taki charakter, to facet o 'kobiecej' wrażliwości.. Napewno z każdym rozdziałem będziemy poznawać kolejne z wielu tajemnic Ani! Dziękuje za komentarz! <3
UsuńŚwietne opowiadanie! Informuj mnie o nowościach na SPAMIE tutaj http://netherlandlondon.blogspot.com Zapraszam również do czytania i komentowania mojego bloga podanego wcześniej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dziękuję! Oczywiście będę i w wolnym czasie napewno zajrzę <3
Usuń