piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział II. Jest zbyt niezwykły, aby go nie odrzucić.

          -Kochanie odezwij się!-puka do toalety, w której siedzę.
-Daj spokój idź tańczyć, gorzej się poczułem.-mówię starając się zachować pozory trzeźwości, kończę zdanie kończąc butelkę Jack’a Daniels’a.
-Czekam na ciebie za 10 minut przy stoliku!-krzyczy zdecydowanym tonem i trzaska drzwiami łazienki. Problem nie jest w tym, że się upiłem, tylko w tym, że życie jest beznadziejne, przynajmniej moje życie. Otwieram drzwi łazienki i idę przemyć twarz wodą, jestem w stanie zachować pozór jedynie lekko wstawionego, bo nie wypiłem aż tak dużo. Idę do barku i biorę wodę z lodem, myśląc jak wytłumaczyć Colleen moją chwilę słabości idę do miejsca, w którym się umówiliśmy. Woda wypada mi z ręki, a ja wpadam na jakąś brunetkę z orlim nosem.
-Przepraszam najbardziej, to było zupełnie niechcący!-tłumaczę się wycierając jej sukienkę w talii serwetką leżąca na blacie baru.
-Wiem, że to było niechcący, ale następnym razem mógłby pan uważać!-krzyczy, aż nagle otwiera zdumione oczy.
-Aaron Ramsey?! Och Boże dziękuję za mistrzostwo! Ale nawet pan musi uważać, niezależnie nawet od ilości whisky wypitej przez pana.-mówi z ironicznym uśmiechem i ewidentnie zła na mnie odchodzi z miejsca zbrodni. Szczupła sylwetka kobiety oddala się z wielką gracją, a ja kieruję się w stronę stolika, przy którym siedzę z Colleen i Walcott’ami uważając na każdy mój ruch. Podchodzę do blondynki i szepcze jej do ucha, że musiałem się ogarnąć i wszystko jest dobrze starając się stworzyć pozór miłości. Nie kocham jej, nie chcę z nią być, muszę zmusić się do uczucia, bo nie zostawię jej przed ołtarzem samej, zbyt wiele dla mnie zrobiła.
          Siadam do stolika, w którym Mesut dyskutuję o czymś z Lukasem Podolskim, nie przerywają rozmowy, on stara się mi ufać. Oczywiście rozmawiają o całym życiu Ozila, czyli Mandy, chyba Mesut już wie, że nigdy jej nie zostawi nawet jak ona będzie go zdradzać w porządku dziennym. Popijam szampana, a do lokalu wchodzi właśnie ona – Mandy, policzkuje go na oczach wszystkich, a mnie wyzywa od najgorszych mówiąc, żebym odpierdoliła się od ich życia, po czym wybiega z imprezy, Niemiec najwyraźniej zadowolony z tego, że dziewczyna jednak go kocha wybiega za nią, gdy łapie ją gdzieś za drzwiami spokojnie tłumaczy wszystko, po czym klęka na kolanach i prosi o rękę. Mandy bez wahania zgadza się składając soczysty pocałunek na jego ustach. Wszyscy na raucie biją brawo narzeczonym, a Mesut bierze swoją wybrankę na ręce i prowadzi do stolika, przy którym wcześniej siedział ze mną i państwem Podolskimi. Piękna wybranka Niemca przeprasza mnie z całego serca wiedząc już kim jestem. Ja dając zachować im prywatność odchodzę do stolika i siadam przy barze, jak się za chwile okazuje – obok Aaron’a Ramsey’a.
-Przepraszam jeszcze raz.-mówi speszony Walijczyk gdy ja zamawiam drinka. Jako odpowiedz uśmiecham się nieśmiało. Ja wyjmuję telefon i widzę, że mam nieodebraną wiadomość od K. serce bije mi szybciej, czytam, że nie jest już z Anią, że ciągle o mnie myśli i tęskni. Rzucam najczęstsze polskie przekleństwo pod nosem i szybko popijam drinka chowając twarz pod długimi palcami z czerwonymi, długimi paznokciami. –Mogę jakoś pomóc?-pyta przysuwając się do mnie sąsiad.
-Nie, nie może pan. To moja sprawa, mój problem, ja wiem o co w nim chodzi, nie pan i nie zamierzam się panu z niego zwierzać, bo wbrew pozorom w ogóle pana nie znam.
-Wie pani kim jestem? Jestem Walijczykiem po 20, męczącym się z każdym dniem, z milionem dylematów w głowie. Nie wiem czy ma pani to ochotę słuchać, ale opowiem swoją historię. Za nieco ponad miesiąc-34 dni jest mój ślub, ślub z dziewczyną, którą znam od urodzenia, której tak wiele zawdzięczam i tak bardzo ją kochałem. Teraz nic do niej nie czuje, jest dla mnie przeszłością, nie mam z nią nawet o czym rozmawiać. Nie wiem czy ja jestem inny, czy ona. Wydorośleliśmy i nasz związek opiera się na wdzięczności. Ja nie wystawię jej, wezmę ją za żonę, bo nie jestem świnią, pewnie nie będę szczęśliwy, ale będę żyć w pozorach, a nie jako skurwysyn, który wystawił kobietę dla, której jest wszystkim i która kiedyś mu bardzo pomogła, która była dla niego wszystkim. Będziemy mieć dzieci i będziemy żyć w pozornej miłości, tak umrę i nie przeżyję tego życia tak jak tego pragnąłem.-skończył. Już go znam.
-Miło poznać.-odpowiedziałam szlochając wewnętrznie.-Nie umiem ci pomóc, sama w sobie mam zbyt wiele problemów. Nie opowiem ci o nich, bo nie zrozumiesz mnie i nie chcę. Nie idź za głosem serca, bo jest głupie.-mówię i idę w stronę stolika młodych narzeczonych. Żegnam się i idę do domu, zdejmuje szpilki i robię to co robiłam zawsze w takich sytuacjach, idę pod prysznic z dwoma przedmiotami mojego ukojenia. Nie robię tego tylko by ulżyć, ale po to żeby uciszyć serce, bo nie słyszę rozumu.  Tak działam od 5 lat, nikt nie wie, że w taki sposób radzę sobie z problemami. Płaczę już coraz mniej, delikatnie wycieram się ręcznikiem i wychodzę z łazienki, w której według mnie pięknie pachnie.  Obiecałam sobie, że w Lodynie będzie inaczej. Niestety. Nie odpisuje mu, może dam radę olać go tak jak on olewał mnie. W bólu i rozmyślaniach usypiam.
          20 dni do ślubu, na pewno będzie zajebiście! W złości ironizuję wszystko o czym myślę. Powoli godzę się z tym, że wezmę ślub z Colleen i będziemy ‘szczęśliwi. Ruszam nogami coraz szybciej oglądając letni, londyński park, czuję uderzenie w klatke piersiową, upadam, ktoś we mnie wpadł.
-Przepraszam!-słyszę delikatny, kobiecy głos, który ewidentnie skądś znam. To ona!
-Niech pani uważa!-śmieję się mówiąc ironicznie naśladując kobietę, przed którą wczoraj się otworzyłem. Szczerze ją polubiłem, bo jest inna. Widzę, że stoi koło niej jak zawsze uśmiechnięta narzeczona naszego tureckiego Niemca, Mandy.
-Przynajmniej niczego na pana nie wylałam.-odpowiada chichocząc i podając mi dłoń.
-Mów mi Aaron, w końcu już mnie znasz. I tak ogólnie to cześć Mandy.
-Cześć Aaron.-mówi odbierając smsa.-Skarbie muszę już lecieć. Miłego dnia!-mówi całując w policzek Panią Tajemniczą i uśmiechając się do mnie.
-Może poszłaby pani ze mną na kawę?-oferuję wspólne popołudnie kobiecie, której imienia wciąż nie znam!
-Tylko niczego na mnie nie wylej.-odpowiada dość sceptycznie, ale z uśmiechem.
Jesteśmy już piątą godzinę w londyńskim barze, a ja wciąż nie znam jej imienia, ja mówię, ona słucha, ale ewidentnie to lubi. Daje mi rady, które są mądre. Pomaga mi pokochać Colleen.

-Mam na imię Anna.-mówi nie wiadomo dlaczego. Dlaczego w tym momencie, dlaczego tak późno.
-Anno chcę, żebyś wiedziała, że jesteś niesamowita.-podsuwam się i trochę upojony alkoholem delikatnie całuję.

-Aaron zajmij się Colleen.-mówi. Obejmuje ją i mówię, że zadzwonię. Wychodzi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cieszę się, że wyrobiłam się w terminie, a jak wyszedł mi rozdział oceńcie sami. Akcja dopiero się rozkręca, a kolejny epizod powinien pojawić się tu za 2-3 tygodnie, zależy od natężenia nauki. Oceniajcie w komentarzach i zapraszajcie do siebie :)

7 komentarzy:

  1. Matko Święta!!!! :)
    Chyba się dziś rozpiszę,bo wreszcie czuję,że mogę :)
    Na samym początku zajmę się Anią.....Kurde,jak ja jej zazdroszczę! :D
    Kontakty z Mesutem,Poldim no i ofc z Rambo......♥
    Colleen już wcześniej mi się nie podobała,a teraz to już w ogóle ,nadęta lafirynda :/ Niech Aaron te ścierwo rzuci w cholerę!!! Po co mu to?Po co mu ona??? Dobra,dobra nie chcę jej zostawić,bo tyle dla niego zrobiła....Gadka szmatka ,jakbym była na jego miejscu,ani sekundy bym z nią nie wytrzymała :D Ten całus Azzy.....Rozmarzyłam się :******** ♥ ♥ ♥ Mandy jest dziwna,ewidentnie :P A biedny Mesut lata za nią jak pies za kiełbasą,za przeproszeniem.....Interesuje mnie przeszłość Anki .... Czekam na nowy....
    Oczywiście informuj mnie na: http://gunner16.blogspot.com/

    Buziaczki :***** ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz, napewno będę informować i w wolnym czasie poczytam! <3

      Usuń
  2. Przepraszam, że tu:
    Zapraszam na kolejny po przerwie rozdział: Love by Suicide: Rozdział III http://love-by-suicide.blogspot.com/2014/02/rozdzia-iii.html?spref=tw

    OdpowiedzUsuń
  3. Spotkać Aarona w takiej sytuacji- bezcenne! Ja też bym tak chciała (mógłby nawet oblać mnie wiadrem wody! :D).
    Mesut mnie powala. No bo czy on jest tak beznadziejnie "zakochany", że nie zauważa niszczycielskiej siły Mandy?
    Zdecydowanie chce więcej Ani, dużo więcej!
    Pozdrawiam i życzę weny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mesut ma taki charakter, to facet o 'kobiecej' wrażliwości.. Napewno z każdym rozdziałem będziemy poznawać kolejne z wielu tajemnic Ani! Dziękuje za komentarz! <3

      Usuń
  4. Świetne opowiadanie! Informuj mnie o nowościach na SPAMIE tutaj http://netherlandlondon.blogspot.com Zapraszam również do czytania i komentowania mojego bloga podanego wcześniej :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Oczywiście będę i w wolnym czasie napewno zajrzę <3

      Usuń