Tu moje życie już nie istnieje, kiedyś dość dawno zostałam zniszczona, nie odbudowałam się. Już nie wiem naprawdę co mnie zniszczyło, mogę powiedzieć ogólnie - ludzie. Jednak nie sądzę, że jestem od innych lepsza. Jestem fałszywa, sama zniszczyłam kilka osób, aż w końcu nadszedł moment, że ktoś zaczął mnie zmieniać. Człowiek nie może żyć bez serca, a ja to serce straciłam. Dlaczego? Bo kochałam całą jego powierzchnią niewłaściwą osobę. Mózg pokazuje mi jak kiedyś było cudownie, kochałam z wzajemnością niszcząc przy tym innych. Aż osobie, którą kochałam przyszło do głowy zniszczyć mnie. Jak to się stało? Ta osoba z dnia na dzień zaczęła kochać kogoś innego, potem jeszcze innego i jeszcze innego. A ja ciągle myślę tylko o nim. Płakałam każdej nocy, miałam setki blizn od żyletki, czuć było ode mnie tylko papierosy. Nikt nie zauważył, że coś się ze mną dzieje. Niby mam kochających przyjaciół, rodziców, ale każdy wierzył w sztuczną przykrywkę pokazującą mnie wesołą, otwartą, szczęśliwą. Najbardziej boli to, że ceniona pani psycholog-moja matka nie zauważyła jak się zmieniam. Dotykając moje blizny wierzyła, że się zadrapałam. Wierzyła, czy chciała wierzyć? Wydaje mi się, że naprawdę wierzyła. Żyję tylko dla niej, bo wiem, że gdybym skończyła ze sobą, ona odeszłaby razem ze mną. Jestem dla niej kimś najważniejszym, pewną motywacją. Dba o moje wykształcenie, o to, żebym nie krzywdziła innych, nie widząc jak krzywdzę siebie. Mój ojciec? Kiedyś byłam dla niego kimś najważniejszym, traktował mnie jak swój skarb, dał mi wszystko co w nim najlepsze, miłość do piłki nożnej i Arsenalu. Jednak on traktował mnie niepoprawnie, byłam dla niego tak ważna, że nie mógł sobie poradzić z żadną moją porażką, niepowodzeniem, pyskówką. Zaczął pić, nie, nie stał się menelem, ciągle był i jest cenionym dziennikarzem, jednak każdego dnia zatapiał każde niepowodzenie w alkoholu, krzyczał na mnie za wszystko, aż zrozumiał, że się przeliczył. Nie jestem nikim specjalnym, tylko zwykłym człowiekiem popełniającym błędy. Sądzę, że do dzisiaj się z tym nie uporał. Nie ufam moim przyjaciołom, bo osoba, którą uważałam za ideał okazała się zwykłą dziwką zdradzając mnie i miliony innych Kanonierów.
Koniec.
Koniec z tym muszę zacząć coś nowego, nie mogę przepłakać całego życia-myślę idąc złożyć papiery na Uniwersytet Jagielloński, wydział Medycyna. Nie będę żyć tu. Nie interesuje mnie to co myśli o tym moja rodzina i przyjaciele, ja wyjeżdżam zacząć samodzielne życie. Lodnyn. O tóż to. Chcę żyć z czymś co daje mi szczęście, z Arsenalem. Jade do domu wziąć walizki, kartę na której znajdująy się grube tysiące po mojej babci i napisać list do rodziców, powiem im, że nie chcę być już tu, zaczynam wszystko gdzie indziej, może się sparzę, jednak człowiek uczy się na błędach. Biorę taksówke i jadę prosto na lotnisko, kupuję bilet na najbliższy samolot do Londynu, który wyluje równo za godzinę, cudem zdążam ale jednak, wsiadam do samolotu wyłączając telefon. Usypiam w drodze do nowego życia, nie wiem gdzie będe mieszkać, jak będę mieszkać, czy znajdę pracę, może studia, nie obchodzi mnie to, zbyt wiele już cierpiałam. Sen przerywa mi stewardessa, mówiąc, że pora już wysiadać, jestem na lotnisku Luton, biorę walizkę i wsiadam w bezpłatnego busa, który miał mnie zawieść do centrum stolicy. Włączam telefon - 97 nieodebranych połączeń. Dzwonię do mamy, już czuję, że nie będzie to miła rozmowa, słyszę jej zapłakany głos. Mamo, już jestem dorosła, czas odciąć tę pępowinę, znalazłam mieszkanie i pracę, wszystko będzie dobrze, jestem już w Londynie, kocham Cię.-częściowo kłamię słysząc jej biedny, zapłakany głosik.
-Córeczko, trzymam za Ciebie kciuki, tęsknię i kocham Cię.-powiedziała kończąc rozmowę i strasznie mnie zadziwiając. Zachowała się jak nie ona, była taka...inna. Wysiadłam z busu. Udałam się do biura nieruchomości. Nie wierzę. Mieszkanie, na które mnie stać niedaleko stadionu Arsenalu, o tak! Wynajmuje, już jest moje na conajmniej rok, wsiadam w autobus i jadę prościutko do mojego nowiutkiego mieszkania. Wreszcie się uśmiecham, kładę się na łóżku i czuję, że wreszcie będzie inaczej.
_____________________________________________________________
Dziękuję, za przeczytanie, podoba Wam się pomysł na opowiadanie? Zaraz wprowadzę do niego mojego ulubionego Aarona Ramsey'a, jak i kilku innych piłkarzy The Gunners i nie tylko. Komentujcie, żebym zobaczyła czy ktokolwiek to czyta :)))
Lubię opowiadania z sportowcami. A tu nie dość, że piłkarze to jeszcze zawodnicy Arsenalu :) No i jeszcze Aaron <3. Cud, miód i orzeszki. Przydałaby się tutaj zakładka bohaterowie. Ułatwiłaby ona sprawę.
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia, weny i czekam na ciąg dalszy.
Ps. Masz jakiś rozkład wstawiania rozdziałów?
Napewno zrobię zakladke z bohaterami juz jutro, dziękuję:) będę starała się dodawac rozdziały raz na tydzień, lub dwa jeżeli będą jakieś zmieny napewno o nich napisze :) Dziękuję:))
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim zazdroszczę głównej bohaterce odwagi na taki wyjazd. Ja bym się nie odważyła, a nawet więcej - ja się nie odważyłam. Więc życzę jej dużo szczęścia i oczywiście będę tutaj regularnie.
OdpowiedzUsuńNo i zaproszę jeszcze do siebie: nigdynieopuszczaj.blogspot.com
Główna bohaterka jest odważna, ale ta odwaga chyba idzie za tym, że chce całkowicie wywrócić swoje życie do góry nogami. Chce je zmienić. To bardzo odważny krok, ale w moim mniemaniu też troszkę naiwny. Ona mówi, że chce żyć z Arsenalem, ale Arsenal nie zagwarantuje jej bezpieczeństwa, miłości, spełnienia i ciepła bliskich, chociaż fajnie czasem pożyć będąc całkowicie oderwanym od rzeczywistości, w swojej własnej sielance. Jestem ciekawa, czy ona tego zazna.
OdpowiedzUsuńZawsze lubię czytać o Arsenalu. Pozdrawiam i zapraszam też tutaj: adpetentia.blogspot.com; boczny-wiatr.blogspot.com :)
Dziękuję za komentarz:) Wydaje mi się, że bohaterka w Krakowie dusila się nie majac nikogo kto ją uszczęśliwia, uśmiech na jej twarzy wywołuje właśnie Arsenal więc ku jego boku chciała rozpocząć nowe życie:)
OdpowiedzUsuńNapewno zajrzę :)
Ciekawie się zaczyna. Główna bohaterka, której imienia jeszcze nie znamy, odważnie bierze życie w swoje ręce. Decyzja o wyjeździe nie byłą zbyt przemyślana ale możliwe, że prawidłowa. Może akurat w Londynie znajdzie swoje szczęście? Tego chcę się dowiedzieć w kolejnych rozdziałach. Jestem strasznie ciekawa jak wykreujesz Aarona, na misia pysia czy bardziej zdecydowanego faceta. Co ja będę przeżywać, powiem krótko. PISZ SZYBKO!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
[kapciuuszek.blogspot.com] - też piszę o Arsenalu, jest Aaron, więc może Cię zainteresuje :)